iris apfel w młodości

What is Iris Apfel's net worth? Apfel was not only a businesswoman but an interior designer and fashion icon, as well. Her net worth is estimated to be nearly $25million, according to Celebrity Net Worth. In 2016, Apfel was awarded the Women Together Special Award of the Year at the 12th Annual Women Together Gala at the United Nations. Iris Apfel (née Barrel; born August 29, 1921) is an American businesswoman, interior designer, and fashion icon. In business with her husband, Carl, from 1950 to 1992, Apfel led a career in textiles, including a contract with the White House that spanned nine presidencies. In retirement, she drew acclaim for a 2005 show at the Costume Institute at The Metropolitan Museum of Art featuring her Iris Apfel (ur.20 sierpnia 1921 w Queens, dzielnicy Nowego Jorku w USA) – amerykańska businesswoman, filantrop, ikona mody. Ukończyła historię sztuki na uniwersytecie w Nowym Jorku, a 1948 roku została żoną Carla Apfela, Ruggable Iris Apfel Splendor In The Grass Doormat. $179 at Ruggable. The new Ruggable x Iris Apfel collection is available to shop starting today at ruggable.com with prices ranging from $129 to Amerikos modelis Christie Brinkley antradienį pasidalijo vaizdo įrašais ir nuotraukomis iš gimtadienio šventės Niujorko restorane, kur Donna Karan ir Brinkley dukra Alexa Ray Joel apipylė Apfel madingomis dovanomis. „Su gimtadieniu Iris! Jai 102-eji ir ji labiau stilinga nei aš ir tu. Ji – mados karalienė, kuri kasmet tampa vis negara di sebelah selatan amerika serikat tts. “Młodość jest przereklamowana” Iris Apfel To, że młodość jest przereklamowana wie najlepiej ikona świata mody 95 letnia Iris Apfel, która intryguje mnie jako postać od dawna i chyba w ogóle intryguje mnie starość w mediach i modzie jako zjawisko. O tym kiedy indziej. Nie przez przypadek kilka dni temu wpadłam na dokument, który oddaje osobę Iris w całym jej kolorycie. Szczupła wysoka sylwetka, siwe włosy, duże okrągłe okulary, wyraziste usta, intensywne kolory oraz mocna awangardowa biżuteria to jej symbol i absolutnie siła! Nie ma nic bardziej zachwycającego niż Twój osobisty stylowy emblemat, znak firmowy, a Iris jest bez wątpienia tego ideałem. I myślę sobie ile trzeba mieć w sobie inteligencji, pewnie mądrości i wyczucia? Jak dobrze trzeba siebie poznać, jak dobrze czuć się ze sobą, być naturalnym, zdystansowanym? Ile miłości do siebie samego trzeba mieć i poczucia humoru aby emanować tym światłem tak pięknie jak Ona. Czy wreszcie trzeba mieć aż 95 na karku, aby osiągnąć tę nieopisywalną nieprzejrzystą harmonijność i być tak bezczelnie przyciągającym i przykuwającym uwagę? Myślę jednak że to nie sprawa metryki, a osobowości. Iris nie jest synonimem oczywistego kanonu kobiecego piękna, ale czym ten kanon jest i kto ma prawo go wyznaczać? Zastanowił mnie cytat, który przemknął przez film ale gdzieś głęboko się we mnie odcisnął. Iris mówi ze swobodą, że nigdy nie była klasyczną pięknością, dlatego musiała się bardziej starać aby być interesująca: więcej czytać, więcej wiedzieć, podróżować, więcej robić żeby wzbudzić zachwyt przez to do dziś jest interesująca. Kobiety, które polegały tylko na swojej urodzie, dziś są stare i nie mają wiele do zaoferowania, ponieważ całe życie skupiały się tylko na wyglądzie. Iris nie wygładza zmarszczek, twierdzi że to pewien rodzaj odwagi a ja z odwagą do bycia sobą się totalnie zgadzam. Nie akceptujemy siebie nieidealnych, bo uważamy że inni nas nie zaakceptują, a tymczasem inni nie akceptują nas nieidealnych, gdyż sami siebie takich nie akceptujemy i krąg absurdu się zamyka. Z wykształcenia historyk sztuki. Z pasji dekorator wnętrz. Od zawsze pasją Apfel były tkaniny. W 1950 roku razem z mężem Carlem założyła firmę która dwa lata później udekorowała Biały Dom dla kolejnych 9 prezydentów Stanów Zjednoczonych. Co robi Apfel dziś, jako 95 latka? Na pewno nie myśli o emeryturze! Projektuje buty, biżuterię, prowadzi konsultacje na temat własnego stylu oraz jego aspektów, a na największych nowojorskich pokazach mody zajmuje pierwsze rzędy. Barwny ptak, barwna postać. Dla mnie piękny człowiek. Kto nie miał przyjemności obejrzenia filmu, niech nadrobi straty. Warto. Wiele refleksji, inspiracji i przemyśleń nie tylko związanych z modą, ale życiem, jego sensem, podejściem, miłością, szacunkiem, przyjaźnią (…). Starość to przyszłość nas wszystkichIris Apfel, Helena Norowicz, DJ Wika, Madonna Buder i Teresa Bancewicz − coraz więcej kobiet w bardzo dojrzałym wieku wybiera aktywność, która wprowadza w ich życie prawdziwą rewolucję. Co łączy nas z tymi paniami? Bardzo wiele. One to my za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat.„Jeśli zamierzasz siedzieć w miejscu i robić wciąż to samo, to lepiej od razu połóż się do trumny”, mówi 95-letnia Iris Apfel, ikona Nowego Jorku, która zachwyca towarzyskie salony charyzmą i dizajnerskimi okularami. Natomiast 82-letnia aktorka i modelka Helena Norowicz, niedawno reklamująca perfumy w stroju toples, hołduje zasadzie: „Biegaj. Jeśli nie możesz biegać, spaceruj. Jeżeli nie możesz spacerować, czołgaj się. Ale się ruszaj”.Czy w tych słowach kryje się antidotum na starość? Niewykluczone. Dlatego nie dajmy się złapać w sidła teoretyków od geriatrii, speców od farmaceutyków, magików od reklamy i szarlatanów od marketingu, którzy sprytnie kreują rzeczywistość, sugerując nam, że starsi ludzie potrzebują wyłącznie kleju do protez, pieluch pomocnych przy nietrzymaniu moczu i unormowanego trybu życia, sprowadzającego się do krótkich spacerków oraz dietetycznych posiłków urozmaiconych tabletkami na nadciśnienie. Nic bardziej mylnego. Oni potrzebują znacznie – lekarstwo na podcięte skrzydłaWszelki rodzaj ruchu był nieodłącznym elementem życia Heleny Norowicz. Jej elastyczne ciało do dzisiaj z łatwością robi szpagat. Ale, związana przez wiele lat z teatrem Studio aktorka, którą znamy też z takich filmów i seriali jak „Matka Teresa od kotów”, „Na Wspólnej” czy „Barwy szczęścia”, pracowała na to całe życie, ćwicząc i uprawiając to, profesja modelki, którą została w wieku 80 lat na zaproszenie firm Bohoboco i Nenukko, była dla niej wyzwaniem. – Muszę […] przyznać, że praca modelki jest bardziej męcząca niż praca aktorki. Najbardziej męczy chyba stanie w bezruchu i czekanie – mówiła w jednym z wywiadów. Dodawała, że w tej branży najważniejszy jest kostium, nosząca go osoba to jedynie dodatek. Zupełnie inaczej niż w teatrze, gdzie szata to tylko jeden z wielu elementów budujących postać. Ale Norowicz, estetka, która całe życie dbała, by wyglądać gustownie i oryginalnie, pozowała nie tylko w kostiumie. W reklamie perfum Bohoboco zaprezentowała się w wersji toples, pokazując, jak ujmowali to twórcy zapachu, szlachetną urodę i tajemnicze związała się z branżą modelingu kilkanaście lat po przejściu na emeryturę i odejściu z teatru, które, jak wspomina, podcięło jej skrzydła. Obawiała się, czy podoła, ale ostatecznie stwierdziła: „Wzdychasz, jęczysz, że nie masz propozycji aktorskich. Potraktuj to jak aktorskie wyzwanie”.Wyzwaniem jest też zmiana mentalności Polaków, którzy nie mają zbyt dużo okazji, by w podobnych okolicznościach spotykać osoby starsze. Sama Norowicz uważa, że modeling potrzebuje dojrzałych kobiet, a nie tylko młodych dziewczyn, na których wszystko leży to oznaka odwagiOstatnią rzeczą, jaką przejmowałaby się Iris Apfel, jest to, czy coś leży na niej idealnie. W swoim długim życiu ta lwica salonowa była projektantką wnętrz i tkanin, biznesmenką prowadzącą z mężem przedsiębiorstwo tekstylne Old World Weavers, które sprowadzało materiały nawet z najbardziej egzotycznych krajów, stylistką, kolekcjonerką sztuki użytkowej i modelką ozdabiającą okładki prestiżowych uwielbia żywe kolory i oryginalne wzory, które wyróżniają ją spośród innych. Ale jej znakiem rozpoznawczym są olbrzymie okulary współgrające z burzą siwych włosów i ustami pokrytymi czerwoną szminką. – Nie mam urody, ale mam coś znacznie ważniejszego: styl – powtarza przy każdej okazji. – A w zmarszczkach nie widzę nic złego, są oznaką odwagi – w swoim rodzaju kolekcja ubrań i dodatków tej wielbicielki dżinsów miała okazję trafić na wystawę w słynnym nowojorskim Metropolitan Museum of Art. Zatytułowano ją „Rara avis”, czyli „Rzadki ptak”. – Zdaję sobie sprawę, że choć lubię bawić się modą, nigdy już nie będę wyglądać jak 20-latka, więc po prostu przestałam się tym przejmować. Trzeba wziąć się w garść, ruszyć z kanapy i robić to, co się kocha. Zobaczysz, jeśli zaczniesz działać, to w końcu tak się w tym zatracisz, że zapomnisz o wszystkich trudnościach – tysiące kroków zamiast bujanego fotelaJedną z takich trudności dla 87-letniej siostry Madonny Buder był habit, więc go zrzuciła. Znana jako „Żelazna Zakonnica” Buder urodziła się w zamożnej rodzinie w Saint Louis. Jako 24-latka wstąpiła do zakonu. Ale po szesnastu latach siedzenie w zamknięciu stało się dla niej nie do zniesienia. Dlatego wspólnie z 38 innymi siostrami opuściła zgromadzenie i założyła niezależny od Watykanu zakon Sióstr dla Chrześcijańskiej temu śmiałemu posunięciu zaczęła robić to, co kocha: uprawiać sport. Dziś ma na koncie ponad 340 triatlonów, w tym ponad 45 Mistrzostw Świata Ironman uchodzących za najtrudniejsze zawody pod słońcem, podczas których płynie się na dystansie 4 km, na rowerze pokonuje trasę liczącą 180 km, a następnie należy zaliczyć pełny maraton, czyli 42,2 kilometra. Buder swój pierwszy triatlon pokonała, mając 52 lata, a swój najlepszy czas osiągnęła 10 lat później. Zaczęła trenować, bo dowiedziała się, że to dobry sposób na zharmonizowanie ciała, duszy i sportsmenka nie ma problemu z tym, że czerwony strój sportowy bezlitośnie obnaża jej ponadosiemdziesięcioletnie, pokryte zmarszczkami ciało. Koncentruje się na osiągnięciu celu, a zawsze startuje w jakiejś intencji, np. prosząc siły wyższe o wsparcie kogoś chorego lub wyrozumiałość dla zmarłego. Poza tym podczas biegu ma głowę zaprzątniętą układaniem krótkich wierszyków, które zapisuje po przekroczeniu mety, oraz liczeniem kroków – cały maraton to w jej przypadku 33 tys. 2010 roku ukazała się książka autorstwa Buder pt. „The Grace to Race”. Przy tej okazji internauci zamieszczali pod tekstami na temat zakonnicy komentarze w tym duchu: „Siostro, gdy dorastałam, chciałam być taka jak ty. Po przeczytaniu książki wiem, że trzeba mieć coś, po co się żyje, i że tym czymś wcale nie musi być bujany fotel. Proszę, definiuj dalej starczy wiek tak, jak definiujesz”. Triatlonistka nieustannie doznaje kontuzji. Przy każdym złamanym palcu czy nadwerężonym biodrze udziela reprymendy Panu Bogu i domaga się szybkiego uzdrowienia, mówiąc mu: „Ty wiesz, że moim celem jest ciągły bieg do Ciebie”.Autostopowiczka z adrenalinąKontuzje nękają nie tylko ciało, ale i duszę. Tak było w przypadku 84-letniej dziś Teresy Bancewicz, robiącej furorę jako najstarsza polska autostopowiczka. Pani Teresa, z wykształcenia plastyczka, była dekoratorką wnętrz i projektantką odzieży. Jej kolekcje znali bywalcy wszystkich krajowych targów tekstylnych. Rodzinie Bancewiczów powodziło się bardzo dobrze, dopóki w 1988 roku nie nastała transformacja ustrojowa, która pociągnęła za sobą upadek wielu firm. 55-letnia kobieta, podobnie jak jej mąż, też plastyk, straciła pracę i została z dochodami w wysokości 600 zł przeprowadzce z Wrocławia do wielkiego domu w leżącej pod Bolesławcem wsi nastąpiła kolejna katastrofa – samobójstwo popełnił nastoletni syn artystki, jedno spośród jej trojga dzieci. Bancewicz postanowiła ratować się przed depresją, uciekając w świat. Pierwszą podróż odbyła w wieku 62 lat. Do dziś nie zaprzestała tego „procederu”.Zwiedziła już kilkadziesiąt krajów, Estonię, Litwę, Łotwę, Szwecję, Finlandię, Danię, Norwegię, Izrael, Tunezję, Maroko, Egipt i kraje arabskie. – Czytam książki, reportaże na temat kraju, do którego jadę. Zabieram namiot, śpiwór, miniaturową kuchenkę, suche paliwo w tabletkach, artykuły higieniczne, zapas mleka granulowanego, płatki zbożowe, podstawową apteczkę, sweter, kurtkę nieprzemakalną – opowiadała w jednym z każdą podróż pani Teresa zabiera też obowiązkowo kilogramy kompozycji kwiatowych, które sprzedaje, w ten sposób zdobywając pieniądze. Niekiedy również daje je w prezencie życzliwym jej ludziom, których spotyka w drodze. Wojaże to zupełnie nowy wymiar rzeczywistości. Życie pełne przygód. Bancewicz nocowała już na kempingach, w młodzieżowych schroniskach, w domach gościnnych ludzi, ale także w skalnych korytach, jaskiniach, grotach, w banku, na cokole pomnika Lenina, a także w przykościelnym pomieszczeniu, w którym, jak się okazało, przygotowywano do pogrzebu zmarłych.– Istotą mojego podróżowania jest kontakt z ludźmi, poznawanie ich zwyczajów, kultury. Poznaję opinię przeciętnych ludzi na temat rządzących oraz ekonomii – mówi. Przyznaje, że zdarzają się sytuacje niebezpieczne: kiedyś została napadnięta przez dwóch wyrostków, ale ostatecznie nie zainteresował ich jej skromny dobytek; wielokrotnie dostawała też propozycje o podtekście seksualnym, od podwożących ją kierowców, ale dzięki znajomości ludzkiej psychiki zawsze potrafi wybrnąć z takich opresji. – Na pewno podróże wzmacniają psychicznie i dostarczają mi adrenaliny. Wciąż pamiętam też o tym, że podróżowanie wyciągnęło mnie z choroby. Dzisiaj nie potrafię już bez tego żyć – Muzykant przy konsoliInnego rodzaju adrenaliny potrzebuje 79-letnia Wirginia Szmyt, bardziej znana jako DJ Wika. Słynna didżejka z wykształcenia jest pedagogiem. Pracowała z niepełnosprawnymi dziećmi oraz z chłopakami z kryminalną przeszłością, którzy trafili do zakładu poprawczego. Wszystkich zawsze traktowała z szacunkiem i sympatią. I takie same uczucia żywi do ludzi, którzy przychodzą na jej imprezy – często są to seniorzy, ale nie tylko. Mówi, że didżeje to artyści, ale ona jest bardziej jak Janko Muzykant. Długo uczyła się od młodych miksowania i efektów specjalnych, takich jak sztuczki świetlne i puszczanie dymu. Reagowali zazwyczaj słowami: „Spoko babciu, świetnie ci idzie”. Techno czy metal to dla Wiki szok, coś niespotykanego w czasach jej młodości, ale brnie dzielnie przez wszystkie te gatunki, ciesząc się, że powraca moda na muzykę lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Lecz nie ogranicza się do takich odtwórczych działań. – Staram się przede wszystkim wypracować własny styl, żeby było czuć go na imprezach – na rzecz osób starszych DJ Wika, która jest organizatorką parad seniorów i tzw. Dancingów Międzypokoleniowych, doskonale wie, że jej imprezy to coś więcej niż zwykłe potańcówki. To często ostatnia deska ratunku dla wykluczonych i samotnych seniorów. Tu mają okazję pozbyć się stresów związanych z codziennym życiem, poznać bratnią duszę i wykurować emocjonalne rany, jakie zadaje dość nieczułe na problemy osób starszych społeczeństwo. – Wiadomo, jak jest w Polsce: idziesz na emeryturę – przestajesz istnieć. Seniorzy to olbrzymi, niewykorzystany potencjał ludzi, którzy zostali brutalnie rzuceni na pastwę losu. […] Wydaje mi się, że jest parę zmian na lepsze, ale starość ciągle jest w Polsce czymś śmierdzącym, pokracznym i brzydkim – mówiła w rozmowie z Wika doskonale zarządza emocjami wirujących na parkiecie osób, ale równie dobrze potrafi zarządzać swoimi uczuciami. Już dwa tygodnie po śmierci męża prowadziła imprezę. – Dzisiaj to muzyka zastępuje mi miłość. Przemijanie to także umiejętność rekompensowania sobie braku kochanej osoby – tłumaczy. Podkreśla jednak, że starsze osoby mają o wiele większe aspiracje niż opłakiwanie zmarłych i zajmowanie się wnukami, jak często wydaje się młodym. Nie bądźmy ofiarami kultu młodości, bo w końcu przemijanie, którego tak się obawiamy, dotyczy i jej. To wszak atrybut życia, a nie starości. Edyta OchmańskaObserwuje, słucha, czyta i podróżuje. A potem nie może się powstrzymać, żeby o tym nie napisać. Pytanie, które najczęściej zadaje, brzmi: co o tym myślisz? Interesuje ją wszystko, co niekonwencjonalne i wyprzedzające epokę. Jest żądna wiedzy, ciekawa świata i ludzi. Od kilkunastu lat pracuje jako dziennikarka. Pisała dla takich tytułów, jak „Trendy Art of Living” czy „Dziennik. Gazeta Prawna”. Uwielbia Włochy i mistykę. Z wielką determinacją próbuje nauczyć się włoskiego. Nie lubi zimna, tłumu i hałasu. Jest uzależniona od kina, więc wolny czas najchętniej spędza w ciemnej sali kinowej. Często jeździ na rowerze i ćwiczy jogę. Do siebie i życia podchodzi z dystansem. Czasami chciałaby być Choć ma już 95 lat, wciąż trzyma się wspaniale, bije od niej energia i zapał do pracy. Nie ma zamiaru wypoczywać z nogami na kanapie, ciągle realizuje nowe projekty i zadziwia kolejnymi kreacjami. Zwykłą emerytką nigdy nie była i nigdy nie będzie. Jak twierdzi, póki trzyma się na nogach robi to, co ją interesuje. Oprócz tego, że jest ikoną mody, jest także projektantką wnętrz, filantropką i businesswoman. Międzynarodową sławę zdobyła dopiero po 80-tce. Jest nie tylko nowojorską ikoną stylu, charakteryzuje ją też cięty język i silny pchlego targu do Białego DomuIris Apfel zanim przeszła w wiek zawodowego spoczynku, zajmowała się tym co kochała: wystrojem wnętrz, choć zaczynała od dziennikarstwa w magazynie „Women's Wear”. Od dziecka lubiła spędzać czas włócząc się po pchlich targach czy sklepach z antykami i wynajdując tam ciekawe rzeczy, na których skupiała swoją uwagę. Nie koncentrowała się na swojej urodzie, jak mówi, nigdy nie była ładna. Co więcej, choć trudno w to teraz uwierzyć, jako dziecko miała nadwagę, co denerwowało jej matkę. Ta – bardzo elegancka kobieta, chciała ubierać swoje dziecko modnie, ale w przypadku Iris było to najczęściej niemożliwe ze względu na wagę i niemożność dobrania odpowiedniego rozmiaru. Jako dorosła kobieta wraz z mężem założyła przedsiębiorstwo, które zajmowało się restaurowaniem mebli. Dzięki temu Iris zajęła się tym co uwielbiała i w czym jest najlepsza – wyszukiwaniem rzadkich okazów mebli oraz tkanin i ich oryginalnym zestawianiem. Przepustką do wielkiego świata i kariery było dla niej zlecenie zmiany dekoracji Białego Domu. Iris okazała się tak dobra, że kontynuowała tę pracę podczas kadencji dziewięciu kolejnych rozpoznawczeChoć zasłynęła z niezwykłej kreatywności i smaku w wystroju wnętrz, powszechny podziw i uznanie zyskał także, a może przede wszystkim jej ubiór. To on w połączeniu z jej charakterem i temperamentem sprawiły, że jest doskonale rozpoznawana na całym świecie. Jej znaki rozpoznawcze to wielkie okulary, ogromna ilość ponadprzeciętnych rozmiarów biżuterii, kolorowe futra czy boa z pióropuszu. Jest mistrzynią łączenia ubrań i dodatków w sposób niekonwencjonalny tworząc zupełnie nową jakość, którą firmuje jej nazwisko. Specjalnością Iris jest łączenie ubrań pochodzących od największych modowych projektantów z tymi, które wyszperała na bazarach i pchlich targach. Tam też znajduje nową biżuterię lub coś, co może się nią stać. Jej ciekawość może wzbudzić wszystko, np. końska uzda, którą potrafi wykorzystać dla sowich ptak modyIris Apfel jest pierwszą żyjącą kobietą, która pomimo tego, że zawodowo nie zajmuje się modą, to nowojorski Instytut Kostiumu przy Metropolitan Museum poświęcił jej wystawę tematyczną. Miało to miejsce w 2005 roku i okazało się hitem, na który ciężko było dostać bilety. Jej mieszkanie swoją oryginalnością i wyglądem przypomina swoją lokatorkę. Pełno w nim bibelotów i różnych przedmiotów, które sprawiają, że całość wygląda bardziej jak teatralny magazyn. Na temat kolekcji ubrań i biżuterii jakie zgromadziła, krążą prawdziwe legendy. Do tej pory uczestniczy w największych i najbardziej znaczących pokazach mody, a świat przygląda się jej z podziwem. Apfel to kolorowy ptak mody, który ciągle inspiruje. Reżyser Albert Maysles nakręcił o niej film dokumentalny „Iris” przedstawiając nie tylko ekscentryczną i barwną ikonę, ale przede wszystkim jej fascynującą ważniejsza niż podążanie za trendamiNa punkcie tej drobnej, siwej staruszki w zwariowanych strojach oszalał cały świat. Ma cięty język i silny temperament. Jej zdaniem podstawą stylu jest charyzma, nie wygląd. Tej pierwszej z pewnością jej nie brakuje. Sama Iris swoją popularność tłumaczy tym, że nie boi się myśleć inaczej. Twierdzi też, że młodość jest przereklamowana gdyż zamiast zając się tym co dla nas ważne, tracimy wtedy czas na to, co myślą o nas inni. Dlatego ceni sobie starość za to, że oprócz zdrowia jakie jej dopisuje, cieszy się chwilą, wie kim jest i czego chce dzięki czemu realizuje się życiowo. Iris Apfel z mężemChcesz się z nami podzielić czymś, co dzieje się blisko Ciebie? Wyślij nam zdjęcie, film lub informację na: [email protected] Jedna z najbardziej charyzmatycznych postaci w Nowym Jorku, najbardziej stylowa starsza pani na świecie, wyrafinowana estetka. Poznaj Iris Apfel, rocznik 1921. Byłam prawdopodobnie pierwszą kobietą w dżinsach. Brzmi szalenie, takie też było. Nosi trampki, które zresztą sama zaprojektowała. Ciemne dżinsy, bo “ma obsesję na punkcie denimu”. Trzy kilogramy bransoletek i naszyjników, jest w końcu posiadaczką najwspanialszej kolekcji biżuterii w całych Stanach Zjednoczonych. W sierpniu skończy 95 lat. Nigdy jej nie zależało, żeby wyglądać pięknie, chciała wyglądać wyjątkowo. Udało się – w 2005 r. jej wyjątkowa kolekcja ubrań i dodatków trafiła na wystawę w słynnym nowojorskim MET (Metropolitan Museum of Art), zatytułowaną znacząco “Rara Avis”, rzadki ptak. Iris Apfel trudno zakwalifikować, można by powiedzieć, że jej zawód to… profesjonalna estetka. W świecie mody i designu robiła już wszystko: była projektantką wnętrz i tkanin, bizneswoman w branży tekstylnej, stylistką, konsultantką, kolekcjonerką sztuki użytkowej z całego świata. W wieku 90 lat zaczęła wykładać na uczelni i… występować w roli modelki. Trafiła na kilka ważnych okładek, reklamowała biżuterię, ubrania Kate Spade i kultowe kosmetyki MAC. Jej życiorys mógłby posłużyć za punkt wyjścia kilkunastu scenariuszy. Legendarny dokumentalista Albert Maysles skoncentrował się na “tu i teraz”, tworząc szczery portret Apfel jako ikony współczesnego Nowego Jorku. Mayslesowi sławę przyniosły “Szare ogrody” z 1975 r., o ekscentrycznej ciotce Jackie O., i wcześniejszy hitowy dokument o Rolling Stones, “Gimme Shelter”. Reżyser nie mógł długo się cieszyć sukcesem “Iris”, swojego przedostatniego filmu. Zmarł w marcu 2015 r., na kilka miesięcy przed Carlem Apfelem. Mąż ikony stylu wspierał ją w życiu i biznesie przez 67 lat małżeństwa. Dokument o tej wyjątkowej parze podbił festiwale na całym świecie, ostatnio doczekał się polskiej premiery telewizyjnej. Nie jesteś ładna i nigdy nie będziesz ładna. Ale to nieważne, masz coś znacznie lepszego, masz styl. Iris urodziła się w Nowym Jorku jako Iris Barrel, córka szklarza i rosyjskiej Żydówki, właścicielki sklepiku z odzieżą. Matka nauczyła ją buszować na targach staroci i przywiązywać wagę do detali, ale ambitna jedynaczka sama wiedziała, co się dla niej liczy: piękno. Poszła na akademię sztuk pięknych, studiowała też historię sztuki na NYU. O początkach jej kariery w świecie mody wiemy stosunkowo mało. Wiadomo, że była asystentką ilustratora Roberta Goodmana, pracowała też w redakcji “Women’s Wear Daily”, branżowym magazynie założonym w 1910 r., wymiennie z “Vogue” nazywanym biblią mody. Pracowała też w luksusowym domu handlowym Loehmann’s i to tam po raz pierwszy usłyszała, że nie jest ładna, ale za to stylowa. Powtarzane później wielokrotnie słowa miały pochodzić od samej Friedy Loehmann, założycielki i szefowej interesu. Dla jej kariery przełomowy był 1950 r., kiedy z poślubionym 2 lata wcześniej Carlem założyła własną firmę. Old World Weavers prowadzili aż do 1992 r. Specjalnością firmy była dekoracja wnętrz i sprzedaż wyjątkowych tekstyliów. Tkaniny, pomysły i setki zdjęć przywozili z podróży po całym świecie – z Turcji, Maroko, Indii, Chin… Iris i Carl byli nierozłączni w życiu i w pracy, znajomi opisywali ich jako najcieplejszą parę, jaką znają. Niektórzy dziennikarze nawet nazywali “Iris” filmem o miłości udającym film o modzie. Sama bohaterka mówiła o mężu z charakterystycznym dla siebie dystansem – chwaliła jego chłodne poczucie humoru i mistrzowsko tłumaczyła, czemu zdecydowała się na małżeństwo: “Pomyślałam, że jest fajny, lubi się przytulać i dobrze gotuje chińszczyznę, więc nie trafi mi się nic lepszego”. Mieliśmy nie mówić o Białym Domu, są bardzo drażliwi Legendy państwa Apfel nie byłoby, gdyby nie Biały Dom. Old World Weavers zrealizowało zlecenia dla dziewięciu prezydentów USA, począwszy od Harry’ego Trumana w 1950 r. Ostatnie prace nad wnętrzami Białego Domu Apfelowie wykonali za Clintona. Obowiązywała ich klauzula poufności, ale wiele lat później Iris i jej mężowi wymknęło się kilka plotek. “Mieliśmy trochę problemów z Jackie [Kennedy]” – z rozbrajającą szczerością mówi Carl Apfel w dokumencie Mayslesa. Para pracowała też dla MET, tej samej instytucji, która kilkadziesiąt lat później uczyniła z garderoby Iris sztukę. Zlecenia dla administracji wprowadziły Iris Apfel na salony, ta miała jednak w nosie tradycyjne zasady etykiety. Na bankiecie w Białym Domu potrafiła pojawić się we francuskiej szacie liturgicznej z XIX wieku, wyszperanej na jakimś targu staroci. Zabytkowy ornat z ciężkiego aksamitu nosiła jako suknię, a swoje szaleństwo uzasadniała krótko i wdzięcznie: “Przecież w Białym Domu można zamarznąć na kość!”. Nie mam żadnych zasad, bo każdą bym złamała Spuścizna Iris Apfel to nie tylko imponująca kolekcja afrykańskich naszyjników i szat z Dalekiego Wchodu, to także zbiór uniwersalnych bon motów. Jak przystało na nowojorską Żydówkę, Apfel jest refleksyjna, wygadana, szybka w ripoście. Część jej przemyśleń ikony dotyczy oczywiście ubioru (“Modę można kupić, styl trzeba posiadać”, “Jeśli jesteś uczesana i nosisz dobre buty, wszystko ujdzie ci na sucho”), inne to spójna wizja kobiecości – niezależnej, odważnej, pewnej siebie. Iris twierdzi, że nie ubiera się, żeby jej się przyglądano, ubiera się dla siebie. Podkreśla: “Jeśli niczym się nie interesujesz, nie możesz być interesująca”. A przede wszystkim – oswaja starość. Gdyby nie wystawa o Apfel w MET z 2005 r. i jej nagłośnione medialnie 90. urodziny (2011), nie obserwowalibyśmy w świecie mody wielkiej celebracji jesieni życia. To ona utorowała drogę do powrotu 84-letniej top modelki Carmen dell’Orefice, pośrednio dzięki niej 60-latki coraz częściej reklamują bikini, a w Polsce rozchwytywaną muzą projektantów stała się aktorka po 80-tce, Helena Norowicz. Później poszło już łatwo – dom mody Celine przygotował kampanię z Joan Didion, Joni Mitchell pozowała dla Saint Laurent, na łamach “Sports Illustrated” po raz pierwszy pojawiła się babcia dwójki wnucząt. Dla Iris Apfel starość nie jest powodem do wstydu, ona nie umie być niewidzialna. “Nie widzę nic złego w zmarszczkach, są jak odznaka odwagi – mawia najbardziej stylowa staruszka Nowego Jorku. Pozdrawiam serdecznie Inne z tej kategorii: W jednym z wywiadów Iris stwierdziła, że jedna z kobiet napisała do niej list, w którym podziękowała jej za uświadomienie faktu, że nie musi ubierać się tak jak wszyscy. Rzeczywiście Iris wygląda bardzo oryginalnie w swoich charakterystycznych okularach i bardzo kolorowych i wzorzystych ubraniach. Iris urodziła się 29 sierpnia 1921 roku w Nowym Jorku, jest więc osobą bardzo wiekową. Jej kariera jest o tyle niezwykła, że stała się znana całkiem niedawno, będąc już po osiemdziesiątce. W naszym społeczeństwie, w którym gloryfikuje się młodość, a ideałem piękna są nastolatki, to doprawdy niezwykłe. Iris studiowała historię sztuki, potem założyła wraz z mężem firmę tekstylną i pracowała nad wystrojem i odnową wnętrz Białego Domu za kadencji aż dziewięciu prezydentów. W 2005 roku Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku otworzyło wystawę o stylu Iris, prezentującą zarówno stroje Iris, meble i jej projekty tkanin. W horoskopie Iris rzucają się w oczy 3 rzeczy – stellum w Pannie i w Raku, i koniunkcja Słońca i Ceres (Ceres jest władcą Panny, wcześniej był nim Merkury). Wszystkie planety (z wyjątkiem Urana) zgromadzone są właściwie w obrębie trzech znaków – Raka, Lwa i Panny. Taki rozkład planet w horoskopie zazwyczaj daje specjalistę w jakiejś dziedzinie albo osobę, która skupia na pewnych tematach w życiu, nie rozpraszając swojej energii na liczne zainteresowania. Planetą, która nadaje ton horoskopowi jest w tym wypadku właśnie ta pojedyncza, samotna planeta (tutaj Uran), Kliknij obrazek, żeby zobaczyć cały horoskop “uderzająca” w skupisko pozostałych planet. Słońce Iris w koniunkcji z Ceres i Merkurym w opozycji do Urana – to dość napięciowy układ. Uran zawsze daje nerwowość i dużą ruchliwość, a w układzie z Merkurym przeważnie genialność. Ponieważ Uran Iris jest w Rybach (zresztą jak u całego pokolenia) to jej panniasta dokładność i analityczny umysł wyładowuje się właśnie poprzez sztukę. I nie jest to grzeczny styl ani ułożone wzorki skromnej Panny. Ten styl to szalone połączenia kolorystyczne, dziwne materiały zestawione obok siebie, mnóstwo mocnych barw w niekonwencjonalnym połączeniu (Uran w Rybach). Wiele osób preferujących bardziej klasyczne zestawienia czerni albo szarości uznałoby styl Iris za szokujący albo dziwaczny właśnie. Zazwyczaj o stylu ubierania się kobiety mówi położenie i aspekty Wenus, ale sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, bo stellum w jakimś znaku (tutaj w Pannie) również mówi o stylu, przejawia się w wyglądzie. Podobnie rzecz ma się z planetami na osiach albo w aspektach ze światłami (np. Uran w aspekcie do ascendentu albo MC da jeśli nie oryginalną urodę, to przeważnie oryginalny, albo przy nieharmonijnych aspektach, dość szokujący styl ubierania się i zachowania). U Iris bardzo silna jest Ceres, będąca we znaku swojego władztwa, dodatkowo rozświetlona Słońcem i w koniunkcji z Merkurym -myśli ona więc dużo o sprawach związanych ze znakiem Panny i to myśli w niekonwencjonalny sposób (aspekt z Uranem). Ceres naturalnie włada 6 domem – czyli domem związanym ze sprawami zdrowia, pracy, warsztatu pracy, higieny i dbałości o wygląd. Iris całe życie zajmowała się właśnie wystrojem wnętrz, tymi szczegółami, które sprawiają, że czujemy się w danym wnętrzu komfortowo albo nie. Wenus i Księżyc w Raku skupia się na domu, potrzebuje czuć się komfortowo (tutaj niestety z powodu braku danych, nie sposób określić stopnia Księżyca – czy jest w koniunkcji z Wenus czy z Plutonem…czy też w midpunkcie tych planet). Saturn i Jowisz w ścisłej koniunkcji w Pannie podkreślają jeszcze pracowitość Iris. Jowisz w tym znaku, co prawda jest osłabiony (jako ognista planeta w żywiole ziemskim, nieco stłumiona) ale za to daje rękę do szczegółów i talent do rozwijania małych inwestycji drobnymi kroczkami. Saturn w koniunkcji z Jowiszem mówi, że będzie musiała ciężko pracować – faktycznie Iris nie bierze urlopu. Saturn w Pannie miewa się całkiem nieźle (zgodność żywiołów). Mars Iris jest w koniunkcji z Neptunem w Lwie. Mars w Lwie to spora siła przebicia i twórczy potencjał, a z Neptunem duża wyobraźnia i artyzm (taka koniunkcja może się też przejawiać negatywnie, jako np. brak realizmu albo nałogi). Obecnie Iris zajmuje się konsultacjami i wykładami na temat stylu i mody. To bardzo inspirująca osoba, która mimo swojego wieku żyje aktywniej niż niejeden dwudziesto- albo trzydziestolatek.

iris apfel w młodości